"gdy nie było prawie nic ..."
Ciekawa ta "teza"...
Co rozumiesz przez nic nie było? Chyba tylko "nie było w sklepach".
Myślisz, że zakłady nic nie produkowały, rolnicy siedzieli na gankach i czekali na lepsze czasy?
Po prostu trzeba było się trochę więcej namęczyć aby zdobyć jedzenie (notabene, postawa bliższa naszym naturalnym predyspozycjom "łowcy" od wyjazdu do galerii na zakupy
. Ludzie zakasywali rękawy i okazywało się, że jednak się da jak się tylko chce ...
Umawiało się z gospodarzem w kilka osób i w 1-2 dni dorodna świnka zamieniała się w kilka walizek wędlin i mięsa (wszystko świeżutkie, prosto od producenta, bez żądnych konserwantów).
Wytworzyły się nieformalne kanały dystrybucji (wymiana barterowa była standardem). Potem wystarczyło to przeszmuglować do domu (jest ryzyko - jest zabawa), popakować w słoiki (tak, tak, można kiełbasę kilka miesięcy trzymać w domu BEZ KONSERWANTÓW i nic się nie zepsuje) i wypełnić piwniczkę ...
Wieczorami unosił się w powietrzu zapach drożdży i palonego cukru - masowo w domowych zaciszach łamano formułę "King Sajzu"
Ogródki działkowe produkowały pełną parą (tak, tak nawet w Bochni uprawiano i hodowano masowo co się tylko dało, także króliki i kury w szopach, altanach i różnych pomysłowych formach "budowlanych")
Moi rodzice NIE byli w "czerwonym układzie" a nie głodowaliśmy nawet jednego dnia w najcięższym okresie, mieszkając w bloku ...
Dla obecnych "młodych" brak prądu przez kilka godzin to już kataklizm.
Ja pamiętam, jak w okresie Świąt Bożego Narodzenia (lata 80-te) nie było i prądu i gazu przez kilka dni.
I co, dramat?
E, tam. Kilkadziesiąt minut zabawy w piwnicy i mieliśmy gotowy palnik na denaturat do gotowania
Lampka naftowa + świeczki stworzyły NIEPOWTARZALNY klimat (fakt, baterie do lampki to był rarytas).
To dopiero były święta!!!
Poza tym, takie problemy bardzo zbliżały lokalne społeczności: w bloku wszyscy się znali. Odwiedziny u sąsiadów po szklankę cukru czy jajko nikogo nie dziwiły ...
Także sąsiedzkie imieniny czy nawet I Komunia Święta na która po prostu nie wypadało nie zaprosić sąsiadów z piętra ...
Ech, świat się zmienia, ale czy faktycznie na lepsze ....
PS/ żeby sprawa była jasna, nie tęsknię za komuną, ale pewne rzeczy naprawdę nie były tak całkiem złe jak nam się próbuje wmawiać ...