Co jedzono gdy nie było prawie nic

O historii, zabytkach, obiektach, zjawiskach i wszystkim co sprawia, że nasze miasteczko jest wyjątkowe
anamne
Przechodzień
Posty: 2
Rejestracja: niedziela, 10 czerwca 2012, 16:33
Kontaktowanie:

Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: anamne » niedziela, 10 czerwca 2012, 16:38

Interesuje mnie kuchenna pomysłowość mieszkańców Bochni w PRL. Co jadano, a czego nie? Co wkładano do garnka, kiedy praktycznie nic nie można było dostać? Co jadano w domu, a co w stołówkach pracowniczych, barach, restauracjach? Czy takie miejsca były w Bochni lub okolicach? Które uchodziły za najlepsze? Jak wyglądał jadłospis?

maxs
Przechodzień
Posty: 26
Rejestracja: poniedziałek, 25 stycznia 2010, 15:43
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: maxs » niedziela, 10 czerwca 2012, 22:12

jak to co samo miesko i serki

Awatar użytkownika
Rogue 5
Stały bywalec
Posty: 199
Rejestracja: piątek, 10 czerwca 2005, 23:50
Lokalizacja: z miasta!
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: Rogue 5 » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 01:33

Jak to co? Sól i kamienie! :D



A tak na prawdę to polecam zapytać się babci. Generalnie to tak jak teraz na wschodzie czyli ludzie w zimie bazowali na swoich zapasach, które robili w lecie. A reszta? No cóż, nie było takiej rozpusty jak teraz i mniej sie marnowało. Mniej ludzie kupowali, a więcej sami robili. Bo nie było mało pieniedzy, a w sklepach nie było nic :)

Awatar użytkownika
Ulver
Bardzo towarzyski
Posty: 398
Rejestracja: sobota, 23 października 2010, 19:00
[phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/vendor/twig/twig/lib/Twig/Extension/Core.php on line 1266: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: Ulver » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 06:48

Mnie to się ten okres kojarzy np. z zupami mlecznymi typu: zacierka na mleku, lane kluski na mleku, ryż z mlekiem, chleb drobiony do mleka, grysik z dodatkiem soku owocowego – serwowane mi jako pacholęciu. Wędliny kojarzą mi się z kolejkami, kiedy coś rzucili ( np. do mięsnego, który dawniej był naprzeciwko postoju Taxi ), stało się w kolejce z kostką Rubika, wyręczając rodziców, bo akurat w tym czasie matka, jak dała radę stała w kolejce - po coś tam, ojciec jak akurat miał wolne - po coś tam i latali od kolejki do kolejki, tak jak większość z obłędem w oku ( nikogo w PZPR-ze w rodzinie nie było, to trza se było radzić ). Wszystko prawie na kartki, które były podstawą, bo pieniądze ludzie mieli, tylko bez kartek to sobie nimi mogli zagrać ale w „Monopoly” ( zamiennik nosił nazwę „Euro Business” ). Wędliny nie za szałowej jakości, to i ich smak jakoś nie zapadł za bardzo w pamięci. Szynka to było coś, zwłaszcza puszkowana typu HAM, konserwy PEK miały też boski smak, a jak z UNRY ( taka pomoc międzynarodowa z tego co kojarzę – dawali ubrania w szkołach, w zakładach pracy żywność itp. ) ojciec przytachał duńską, chyba mielonkę w takiej dużej, podłużnej, ładnej puszce i parę innych zachodnich frykasów, to myślałem, że ta puszka, honorowe miejsce na telewizorze zajmie. Przyznam, że zrobiła na mnie wrażenie. Nie było, aż tak źle wg mnie, bo byłem wówczas dzieckiem, to miałem na wszystko wy..., z perspektywy czasu - teraz, wydaje mi się, że trzeba było nakombinować się, żeby poogarniać temat kolejek, pewnie i jakichś znajomości, czy „prezentów” w łapę, żeby coś dostać spod lady, żeby gdzieś coś, tam, cynk jakiś dostać o tym, tamtym i innym. Jadło się raczej to samo co dzisiaj z takich tradycyjnych, tanich potraw. Jadło się tak jak dzisiaj, tylko w niewyszukanej formie i z niewyszukanymi składnikami. Teraz możesz sobie pozwolić np. na sałatkę z płetwy rekina i krewetek posypaną jakąś tartą mozzarellą z mleka oposa z dodatkiem jakichś ziół prowansalsko-kenijskich itp. duperelami. Wówczas, będąc zwyczajnym „wystawaczem w kolejkach z deficytem kartek”, gdybyś błysnął czymś takim, pomyśleliby, że Cię z tej bidy po%$ebało i konieczna jest natychmiastowa pomoc. Kebaby, pity, lasagne i inne żołądkoj#bne specjały w Bochni nie były spotykane. Przynajmniej mnie się w oczy nie rzucały. :D

Awatar użytkownika
filolog
Częsty gość
Posty: 76
Rejestracja: sobota, 16 lipca 2005, 00:07
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: filolog » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 10:42

W kiosku z lodami przy dworcu PKS oprócz dobrych włoskich lodów swego czasu na samym początku działalności tego przybytku serwowano dość fajne hot-dogi. Parówki w podłużnej bułce z musztardą. Były wspaniałe. Mieli tam również fajne rurki z bitą śmietaną. Był wtedy przełom lat 70 i 80. Dobre czasy....

Kamil88
Przechodzień
Posty: 2
Rejestracja: czwartek, 23 grudnia 2010, 13:34
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: Kamil88 » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 13:30

Może nie PRL, ale utkwiły mi dwie rzeczy w pamięci:
1) Buda z goframi pomiędzy medykiem a bazyliką
2) Frytki w innej budzie na Kazimierza Wielkiego gdzieś w okolicach Remedium (chyba w tym miejscu apteka teraz stoi...)

Awatar użytkownika
tankowiec
Częsty gość
Posty: 78
Rejestracja: niedziela, 1 lutego 2009, 13:14
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: tankowiec » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 14:10

Na pewno że trzeba było bardzie kombinować. Mój dom rodzinny był na osiedlu Uzbornia gdzie dziadek miał stadko kur. Do tego zamiast trawnika i kwiatków przed domami często były ogródki gdzie sadzono warzywa :D . Często mięso kupowano u "baby ze wsi", mleko natomiast od pewnego pana z ul. Krzyżaków(miał chyba dwie krowy). Kapustę kupowało się w całości a następnie samemu szatkowano i kiszono w beczce :D . Do tego robiło się swoje przetwory i wędliny(kaszanki, kiszki , pasztetową, smalec) bo łatwiej było kupić świniaka od "chłopa" niż kiełbasę w sklepie. :D . Gospodarstwo domowe musiało być bardziej samowystarczalne niż teraz. No i oczywiście smak pierwszej coca-coli kupionej w pewexie bezcenne :D .pzdr rocznik 1980.

Awatar użytkownika
RUSSELLK
Bardzo towarzyski
Posty: 305
Rejestracja: sobota, 16 stycznia 2010, 16:39
Lokalizacja: Bochnia
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: RUSSELLK » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 17:26

Nikt nie wspomniał o wspaniałych w smaku ogórkach konserwowych w puszcze 5kg i konserwie turystycznej :D które były u mnie w domu serwowane zazwyczaj przy uroczystościach rodzinnych
Śledzie w słoiku po 81 r. zastąpiono ostrobokami -ryba była smaczna ale twarda jak podeszwa .
Raz w roku zielone banany ,pomarańcze.
Smaczna czekolada z wiórkami kokosowymi ,podpiwek (napój niskoalkoholowy do sporządzenia w domu przy użyciu wody i drożdży),wędliny -np. kiełbasa krakowska ,parówkowa,mortadela czy zwyczajna smakowały naprawdę dobrze .
Marmolada luzem w kostce na wagę itd. sporo można by było tego wymieniać .

To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to panie ekspedientki podliczające na papierze w który następnie zawijały np. masło luzem :D

Awatar użytkownika
filolog
Częsty gość
Posty: 76
Rejestracja: sobota, 16 lipca 2005, 00:07
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: filolog » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 17:57

Według mnie wtedy wędliny miały lepszy smak niż dzisiejsze.Krakowska kiełbasa z czasów "kartkowych" była najlepsza. Czekolada była za 25 zł - nazywała się Wawelska chyba, opakowanie biało, jasnoniebieskie. Pamiętam na Kazimierza w latach 80 Coctail Bar miał najlepsze desery, że o bitej śmietanie nie wspomnę. Cukierki na wagę sprzedawali i wsypywali do zwiniętego w róg szarego papieru.
BTW. U mnie do dziś mięso wołowe z rosołu jest do drugiego dania. W sosie chrzanowym jest bardzo smaczne. :roll:

anamne
Przechodzień
Posty: 2
Rejestracja: niedziela, 10 czerwca 2012, 16:33
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: anamne » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 19:37

Temat z czystej ciekawości :wink:
Słyszałem że przysmakiem dzieciaków była też oranżada w proszku, zjadana na sucho.
"Symbolem" były też saturatory z wodą i szklanki wielokrotnego użytku. Znajoma opowiadała jak piła wodę sodową w okolicach Ronda Mogilskiego w Krakowie. Gdzie w Bochni można był ugasić pragnienie? :wink: I kolejne pytanie, które mi się nasuwa - jak było z dostępnością alkoholu?

Awatar użytkownika
Ulver
Bardzo towarzyski
Posty: 398
Rejestracja: sobota, 23 października 2010, 19:00
[phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/vendor/twig/twig/lib/Twig/Extension/Core.php on line 1266: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: Ulver » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 21:02

Saturator na kółkach z dobrą Gruźliczanką stał koło dworców PKP i PKS ( które tętniły życiem ) i niekiedy chyba w Rynku (?). Za to na ul. Wygoda była wytwórnia oranżady "Karolinka" ( na krzyżówce z ul. Hutniczą tak kojarzę ).

MisiekCB
Częsty gość
Posty: 71
Rejestracja: piątek, 12 lutego 2010, 20:24
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: MisiekCB » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 21:15

Oranżada z "Wygody" była hitem wielu wesel w całej okolicy. Jeszcze 15-16 lat temu kuzyn na wesele kupował gdzieś w Bochni chyba właśnie tam. :lol:

Awatar użytkownika
SLV
Stały bywalec
Posty: 186
Rejestracja: poniedziałek, 29 marca 2010, 12:26
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: SLV » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 21:56

Hitem była też oranżada zamykana porcelanowymi korkami z gumową uszczelką . Otwierałem ją jednym pociągnięciem dłoni :D .
Kolejki za papierem toaletowym w papierniczym vis avis zakładu foto , teraz jest tam sklep rtv agd .
Kolejki za kawą , herbatą i oczywiście chlebem od godz. 7.00 do :cry: 14 czy nawet 16 . Swoje odstałem.
I to ciekawe połączenie sprzedaży. Kupujesz konserwę i musisz w komplecie zapłacić za np barszcz czerwony w proszku.
Stoisz za butami zimowymi a tutaj niespodzianka brak numeru , bierzesz większy albo sandały.
Wiele tego było.
Jedyne dyskoteki w mieście odbywały się na BKS-ie ,czasami w szkołach.
Prowadził je Andrzej (nie pamiętam nazwiska).,
Saturatory też były. Początek to szklanki płukane po każdym użyciu zimną wodą. Płukane to może za dobre określenie , były tylko zmoczone wodą.

Awatar użytkownika
RUSSELLK
Bardzo towarzyski
Posty: 305
Rejestracja: sobota, 16 stycznia 2010, 16:39
Lokalizacja: Bochnia
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: RUSSELLK » poniedziałek, 11 czerwca 2012, 23:02


halucyn
Częsty gość
Posty: 67
Rejestracja: sobota, 2 lipca 2011, 21:00
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: halucyn » czwartek, 14 czerwca 2012, 00:14

głownie schab.

dragan
Przechodzień
Posty: 18
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2009, 14:00
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: dragan » czwartek, 14 czerwca 2012, 13:23

Tak krachla, niezła była. Była pijalnia na Kraszewskiego na przeciwko arkad ( teraz kwiaciarnia) tam można ją było kupić. Gofry koło kościoła "ameryka", ale frytki z tego co kojarzę też tam były. Na długiej przewie bułka i oranżada. Czasem szliśmy po szkole i kupowaliśmy kapustę kiszoną z beki w warzywniaku na Regis tam gdzie teraz bar Cold. W Coctail Barze na Kazimierza, były oczywiście jak wspomnieliście galaretki i bita śmietana, ale ja uwielbiałem żółtą wodę firmową, która kotłowała się pod szklaną kopułą. PEK- rewelacyjna szynka z mnóstwem konserwantów, najlepsza była właśnie ta galaretka. Do pijalni na plantach ojciec szedł na browar, a my piliśmy małymi łyczkami słodziutką pepsi. To były czasy, fajne.

Awatar użytkownika
smerfik
Częsty gość
Posty: 86
Rejestracja: wtorek, 5 maja 2009, 12:35
Lokalizacja: to tu to tam
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: smerfik » czwartek, 14 czerwca 2012, 18:53

Miałam się nie udzielac w temacie ale tak mnie sentyment wziął:)
Pamietam niedzielne wypady z mamą do Coctail baru na ul. Kaziemierza, zaraz obok był sklep zabawkowy. Do dziś pamiętam smak deserów z tego baru i wystrój- szara wykładzina czy dywan na ścianach, zwisające żarówki z sufitu.
Ktoś wspomniał oranżadę w woreczkach foliowych i oranżadę w proszku. Mi się jeszcze przypomina Ptyś- oranżada w 2 l szklanej butelce.
Na sniadanie zupa mleczna, na obiad kasza, ziemniaki. Domowe wieczory przy robieniu przetworów na zimę.
Z tego okresu został mi szacunek do jedzenia, trzeba było szanować a każdą kosteczkę dokładnie obgryźć z mięsa.

bula
Przechodzień
Posty: 20
Rejestracja: piątek, 22 czerwca 2012, 20:53
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: bula » piątek, 22 czerwca 2012, 21:06

Aż się zarejestrowałam, żeby to napisać: w wakacje'83, na wczasach w Bartkowej przez 14 dni na śniadanie, obiad i kolację serwowano nam mortadelę (na obiad jako substytut schabowego w panierce). Nawet na ognisko przyniesiono w miednicy mortadelę pokrojoną w plastry o grubości 1 cm!

daraja_wahusz
Bardzo towarzyski
Posty: 217
Rejestracja: niedziela, 7 marca 2010, 08:51
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: daraja_wahusz » sobota, 23 czerwca 2012, 21:44

a na plantach tam gdzie dzie jest dzisiaj Kasztelania była kawiarnia chyba "Akwarium" o ile sie nie myle ............po szkole chodzilismy tam na łyk wzmacniającej bocheńskiej "Malageni" :D :D :D :D

banalos
Przechodzień
Posty: 5
Rejestracja: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 20:04
Kontaktowanie:

Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic

Postautor: banalos » środa, 5 czerwca 2013, 14:12

Ciekawe czasy, budka z goframi/lodami/frytkami zaopatrywała całą szkołę szkołę podstawową "trójkę" (dzisiaj gimnazjum chyba) a później do okrąglaka i szachownice na planty.

[phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/vendor/twig/twig/lib/Twig/Extension/Core.php on line 1266: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable

Wróć do „Dusza Solnego Grodu”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości