Co jedzono gdy nie było prawie nic
-
- Przechodzień
- Posty: 2
- Rejestracja: niedziela, 10 czerwca 2012, 16:33
- Kontaktowanie:
Co jedzono gdy nie było prawie nic
Interesuje mnie kuchenna pomysłowość mieszkańców Bochni w PRL. Co jadano, a czego nie? Co wkładano do garnka, kiedy praktycznie nic nie można było dostać? Co jadano w domu, a co w stołówkach pracowniczych, barach, restauracjach? Czy takie miejsca były w Bochni lub okolicach? Które uchodziły za najlepsze? Jak wyglądał jadłospis?
-
- Przechodzień
- Posty: 26
- Rejestracja: poniedziałek, 25 stycznia 2010, 15:43
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
jak to co samo miesko i serki
- Rogue 5
- Stały bywalec
- Posty: 199
- Rejestracja: piątek, 10 czerwca 2005, 23:50
- Lokalizacja: z miasta!
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Jak to co? Sól i kamienie!
A tak na prawdę to polecam zapytać się babci. Generalnie to tak jak teraz na wschodzie czyli ludzie w zimie bazowali na swoich zapasach, które robili w lecie. A reszta? No cóż, nie było takiej rozpusty jak teraz i mniej sie marnowało. Mniej ludzie kupowali, a więcej sami robili. Bo nie było mało pieniedzy, a w sklepach nie było nic
A tak na prawdę to polecam zapytać się babci. Generalnie to tak jak teraz na wschodzie czyli ludzie w zimie bazowali na swoich zapasach, które robili w lecie. A reszta? No cóż, nie było takiej rozpusty jak teraz i mniej sie marnowało. Mniej ludzie kupowali, a więcej sami robili. Bo nie było mało pieniedzy, a w sklepach nie było nic
- Ulver
- Bardzo towarzyski
- Posty: 398
- Rejestracja: sobota, 23 października 2010, 19:00 [phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/vendor/twig/twig/lib/Twig/Extension/Core.php on line 1266: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Mnie to się ten okres kojarzy np. z zupami mlecznymi typu: zacierka na mleku, lane kluski na mleku, ryż z mlekiem, chleb drobiony do mleka, grysik z dodatkiem soku owocowego – serwowane mi jako pacholęciu. Wędliny kojarzą mi się z kolejkami, kiedy coś rzucili ( np. do mięsnego, który dawniej był naprzeciwko postoju Taxi ), stało się w kolejce z kostką Rubika, wyręczając rodziców, bo akurat w tym czasie matka, jak dała radę stała w kolejce - po coś tam, ojciec jak akurat miał wolne - po coś tam i latali od kolejki do kolejki, tak jak większość z obłędem w oku ( nikogo w PZPR-ze w rodzinie nie było, to trza se było radzić ). Wszystko prawie na kartki, które były podstawą, bo pieniądze ludzie mieli, tylko bez kartek to sobie nimi mogli zagrać ale w „Monopoly” ( zamiennik nosił nazwę „Euro Business” ). Wędliny nie za szałowej jakości, to i ich smak jakoś nie zapadł za bardzo w pamięci. Szynka to było coś, zwłaszcza puszkowana typu HAM, konserwy PEK miały też boski smak, a jak z UNRY ( taka pomoc międzynarodowa z tego co kojarzę – dawali ubrania w szkołach, w zakładach pracy żywność itp. ) ojciec przytachał duńską, chyba mielonkę w takiej dużej, podłużnej, ładnej puszce i parę innych zachodnich frykasów, to myślałem, że ta puszka, honorowe miejsce na telewizorze zajmie. Przyznam, że zrobiła na mnie wrażenie. Nie było, aż tak źle wg mnie, bo byłem wówczas dzieckiem, to miałem na wszystko wy..., z perspektywy czasu - teraz, wydaje mi się, że trzeba było nakombinować się, żeby poogarniać temat kolejek, pewnie i jakichś znajomości, czy „prezentów” w łapę, żeby coś dostać spod lady, żeby gdzieś coś, tam, cynk jakiś dostać o tym, tamtym i innym. Jadło się raczej to samo co dzisiaj z takich tradycyjnych, tanich potraw. Jadło się tak jak dzisiaj, tylko w niewyszukanej formie i z niewyszukanymi składnikami. Teraz możesz sobie pozwolić np. na sałatkę z płetwy rekina i krewetek posypaną jakąś tartą mozzarellą z mleka oposa z dodatkiem jakichś ziół prowansalsko-kenijskich itp. duperelami. Wówczas, będąc zwyczajnym „wystawaczem w kolejkach z deficytem kartek”, gdybyś błysnął czymś takim, pomyśleliby, że Cię z tej bidy po%$ebało i konieczna jest natychmiastowa pomoc. Kebaby, pity, lasagne i inne żołądkoj#bne specjały w Bochni nie były spotykane. Przynajmniej mnie się w oczy nie rzucały.
- filolog
- Częsty gość
- Posty: 76
- Rejestracja: sobota, 16 lipca 2005, 00:07
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
W kiosku z lodami przy dworcu PKS oprócz dobrych włoskich lodów swego czasu na samym początku działalności tego przybytku serwowano dość fajne hot-dogi. Parówki w podłużnej bułce z musztardą. Były wspaniałe. Mieli tam również fajne rurki z bitą śmietaną. Był wtedy przełom lat 70 i 80. Dobre czasy....
-
- Przechodzień
- Posty: 2
- Rejestracja: czwartek, 23 grudnia 2010, 13:34
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Może nie PRL, ale utkwiły mi dwie rzeczy w pamięci:
1) Buda z goframi pomiędzy medykiem a bazyliką
2) Frytki w innej budzie na Kazimierza Wielkiego gdzieś w okolicach Remedium (chyba w tym miejscu apteka teraz stoi...)
1) Buda z goframi pomiędzy medykiem a bazyliką
2) Frytki w innej budzie na Kazimierza Wielkiego gdzieś w okolicach Remedium (chyba w tym miejscu apteka teraz stoi...)
- tankowiec
- Częsty gość
- Posty: 78
- Rejestracja: niedziela, 1 lutego 2009, 13:14
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Na pewno że trzeba było bardzie kombinować. Mój dom rodzinny był na osiedlu Uzbornia gdzie dziadek miał stadko kur. Do tego zamiast trawnika i kwiatków przed domami często były ogródki gdzie sadzono warzywa . Często mięso kupowano u "baby ze wsi", mleko natomiast od pewnego pana z ul. Krzyżaków(miał chyba dwie krowy). Kapustę kupowało się w całości a następnie samemu szatkowano i kiszono w beczce . Do tego robiło się swoje przetwory i wędliny(kaszanki, kiszki , pasztetową, smalec) bo łatwiej było kupić świniaka od "chłopa" niż kiełbasę w sklepie. . Gospodarstwo domowe musiało być bardziej samowystarczalne niż teraz. No i oczywiście smak pierwszej coca-coli kupionej w pewexie bezcenne .pzdr rocznik 1980.
- RUSSELLK
- Bardzo towarzyski
- Posty: 305
- Rejestracja: sobota, 16 stycznia 2010, 16:39
- Lokalizacja: Bochnia
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Nikt nie wspomniał o wspaniałych w smaku ogórkach konserwowych w puszcze 5kg i konserwie turystycznej które były u mnie w domu serwowane zazwyczaj przy uroczystościach rodzinnych
Śledzie w słoiku po 81 r. zastąpiono ostrobokami -ryba była smaczna ale twarda jak podeszwa .
Raz w roku zielone banany ,pomarańcze.
Smaczna czekolada z wiórkami kokosowymi ,podpiwek (napój niskoalkoholowy do sporządzenia w domu przy użyciu wody i drożdży),wędliny -np. kiełbasa krakowska ,parówkowa,mortadela czy zwyczajna smakowały naprawdę dobrze .
Marmolada luzem w kostce na wagę itd. sporo można by było tego wymieniać .
To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to panie ekspedientki podliczające na papierze w który następnie zawijały np. masło luzem
Śledzie w słoiku po 81 r. zastąpiono ostrobokami -ryba była smaczna ale twarda jak podeszwa .
Raz w roku zielone banany ,pomarańcze.
Smaczna czekolada z wiórkami kokosowymi ,podpiwek (napój niskoalkoholowy do sporządzenia w domu przy użyciu wody i drożdży),wędliny -np. kiełbasa krakowska ,parówkowa,mortadela czy zwyczajna smakowały naprawdę dobrze .
Marmolada luzem w kostce na wagę itd. sporo można by było tego wymieniać .
To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to panie ekspedientki podliczające na papierze w który następnie zawijały np. masło luzem
- filolog
- Częsty gość
- Posty: 76
- Rejestracja: sobota, 16 lipca 2005, 00:07
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Według mnie wtedy wędliny miały lepszy smak niż dzisiejsze.Krakowska kiełbasa z czasów "kartkowych" była najlepsza. Czekolada była za 25 zł - nazywała się Wawelska chyba, opakowanie biało, jasnoniebieskie. Pamiętam na Kazimierza w latach 80 Coctail Bar miał najlepsze desery, że o bitej śmietanie nie wspomnę. Cukierki na wagę sprzedawali i wsypywali do zwiniętego w róg szarego papieru.
BTW. U mnie do dziś mięso wołowe z rosołu jest do drugiego dania. W sosie chrzanowym jest bardzo smaczne.
BTW. U mnie do dziś mięso wołowe z rosołu jest do drugiego dania. W sosie chrzanowym jest bardzo smaczne.
-
- Przechodzień
- Posty: 2
- Rejestracja: niedziela, 10 czerwca 2012, 16:33
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Temat z czystej ciekawości
Słyszałem że przysmakiem dzieciaków była też oranżada w proszku, zjadana na sucho.
"Symbolem" były też saturatory z wodą i szklanki wielokrotnego użytku. Znajoma opowiadała jak piła wodę sodową w okolicach Ronda Mogilskiego w Krakowie. Gdzie w Bochni można był ugasić pragnienie? I kolejne pytanie, które mi się nasuwa - jak było z dostępnością alkoholu?
Słyszałem że przysmakiem dzieciaków była też oranżada w proszku, zjadana na sucho.
"Symbolem" były też saturatory z wodą i szklanki wielokrotnego użytku. Znajoma opowiadała jak piła wodę sodową w okolicach Ronda Mogilskiego w Krakowie. Gdzie w Bochni można był ugasić pragnienie? I kolejne pytanie, które mi się nasuwa - jak było z dostępnością alkoholu?
- Ulver
- Bardzo towarzyski
- Posty: 398
- Rejestracja: sobota, 23 października 2010, 19:00 [phpBB Debug] PHP Warning: in file [ROOT]/vendor/twig/twig/lib/Twig/Extension/Core.php on line 1266: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Saturator na kółkach z dobrą Gruźliczanką stał koło dworców PKP i PKS ( które tętniły życiem ) i niekiedy chyba w Rynku (?). Za to na ul. Wygoda była wytwórnia oranżady "Karolinka" ( na krzyżówce z ul. Hutniczą tak kojarzę ).
-
- Częsty gość
- Posty: 71
- Rejestracja: piątek, 12 lutego 2010, 20:24
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Oranżada z "Wygody" była hitem wielu wesel w całej okolicy. Jeszcze 15-16 lat temu kuzyn na wesele kupował gdzieś w Bochni chyba właśnie tam.
- SLV
- Stały bywalec
- Posty: 186
- Rejestracja: poniedziałek, 29 marca 2010, 12:26
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Hitem była też oranżada zamykana porcelanowymi korkami z gumową uszczelką . Otwierałem ją jednym pociągnięciem dłoni .
Kolejki za papierem toaletowym w papierniczym vis avis zakładu foto , teraz jest tam sklep rtv agd .
Kolejki za kawą , herbatą i oczywiście chlebem od godz. 7.00 do 14 czy nawet 16 . Swoje odstałem.
I to ciekawe połączenie sprzedaży. Kupujesz konserwę i musisz w komplecie zapłacić za np barszcz czerwony w proszku.
Stoisz za butami zimowymi a tutaj niespodzianka brak numeru , bierzesz większy albo sandały.
Wiele tego było.
Jedyne dyskoteki w mieście odbywały się na BKS-ie ,czasami w szkołach.
Prowadził je Andrzej (nie pamiętam nazwiska).,
Saturatory też były. Początek to szklanki płukane po każdym użyciu zimną wodą. Płukane to może za dobre określenie , były tylko zmoczone wodą.
Kolejki za papierem toaletowym w papierniczym vis avis zakładu foto , teraz jest tam sklep rtv agd .
Kolejki za kawą , herbatą i oczywiście chlebem od godz. 7.00 do 14 czy nawet 16 . Swoje odstałem.
I to ciekawe połączenie sprzedaży. Kupujesz konserwę i musisz w komplecie zapłacić za np barszcz czerwony w proszku.
Stoisz za butami zimowymi a tutaj niespodzianka brak numeru , bierzesz większy albo sandały.
Wiele tego było.
Jedyne dyskoteki w mieście odbywały się na BKS-ie ,czasami w szkołach.
Prowadził je Andrzej (nie pamiętam nazwiska).,
Saturatory też były. Początek to szklanki płukane po każdym użyciu zimną wodą. Płukane to może za dobre określenie , były tylko zmoczone wodą.
- RUSSELLK
- Bardzo towarzyski
- Posty: 305
- Rejestracja: sobota, 16 stycznia 2010, 16:39
- Lokalizacja: Bochnia
- Kontaktowanie:
-
- Częsty gość
- Posty: 67
- Rejestracja: sobota, 2 lipca 2011, 21:00
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
głownie schab.
-
- Przechodzień
- Posty: 18
- Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2009, 14:00
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Tak krachla, niezła była. Była pijalnia na Kraszewskiego na przeciwko arkad ( teraz kwiaciarnia) tam można ją było kupić. Gofry koło kościoła "ameryka", ale frytki z tego co kojarzę też tam były. Na długiej przewie bułka i oranżada. Czasem szliśmy po szkole i kupowaliśmy kapustę kiszoną z beki w warzywniaku na Regis tam gdzie teraz bar Cold. W Coctail Barze na Kazimierza, były oczywiście jak wspomnieliście galaretki i bita śmietana, ale ja uwielbiałem żółtą wodę firmową, która kotłowała się pod szklaną kopułą. PEK- rewelacyjna szynka z mnóstwem konserwantów, najlepsza była właśnie ta galaretka. Do pijalni na plantach ojciec szedł na browar, a my piliśmy małymi łyczkami słodziutką pepsi. To były czasy, fajne.
- smerfik
- Częsty gość
- Posty: 86
- Rejestracja: wtorek, 5 maja 2009, 12:35
- Lokalizacja: to tu to tam
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Miałam się nie udzielac w temacie ale tak mnie sentyment wziął:)
Pamietam niedzielne wypady z mamą do Coctail baru na ul. Kaziemierza, zaraz obok był sklep zabawkowy. Do dziś pamiętam smak deserów z tego baru i wystrój- szara wykładzina czy dywan na ścianach, zwisające żarówki z sufitu.
Ktoś wspomniał oranżadę w woreczkach foliowych i oranżadę w proszku. Mi się jeszcze przypomina Ptyś- oranżada w 2 l szklanej butelce.
Na sniadanie zupa mleczna, na obiad kasza, ziemniaki. Domowe wieczory przy robieniu przetworów na zimę.
Z tego okresu został mi szacunek do jedzenia, trzeba było szanować a każdą kosteczkę dokładnie obgryźć z mięsa.
Pamietam niedzielne wypady z mamą do Coctail baru na ul. Kaziemierza, zaraz obok był sklep zabawkowy. Do dziś pamiętam smak deserów z tego baru i wystrój- szara wykładzina czy dywan na ścianach, zwisające żarówki z sufitu.
Ktoś wspomniał oranżadę w woreczkach foliowych i oranżadę w proszku. Mi się jeszcze przypomina Ptyś- oranżada w 2 l szklanej butelce.
Na sniadanie zupa mleczna, na obiad kasza, ziemniaki. Domowe wieczory przy robieniu przetworów na zimę.
Z tego okresu został mi szacunek do jedzenia, trzeba było szanować a każdą kosteczkę dokładnie obgryźć z mięsa.
-
- Przechodzień
- Posty: 20
- Rejestracja: piątek, 22 czerwca 2012, 20:53
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Aż się zarejestrowałam, żeby to napisać: w wakacje'83, na wczasach w Bartkowej przez 14 dni na śniadanie, obiad i kolację serwowano nam mortadelę (na obiad jako substytut schabowego w panierce). Nawet na ognisko przyniesiono w miednicy mortadelę pokrojoną w plastry o grubości 1 cm!
-
- Bardzo towarzyski
- Posty: 217
- Rejestracja: niedziela, 7 marca 2010, 08:51
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
a na plantach tam gdzie dzie jest dzisiaj Kasztelania była kawiarnia chyba "Akwarium" o ile sie nie myle ............po szkole chodzilismy tam na łyk wzmacniającej bocheńskiej "Malageni"
-
- Przechodzień
- Posty: 5
- Rejestracja: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 20:04
- Kontaktowanie:
Re: Co jedzono gdy nie było prawie nic
Ciekawe czasy, budka z goframi/lodami/frytkami zaopatrywała całą szkołę szkołę podstawową "trójkę" (dzisiaj gimnazjum chyba) a później do okrąglaka i szachownice na planty.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości